Restauracja "Robak"
Cześć wszystkim!
Dzisiejszy post może być kontrowersyjny, ponieważ opiszę Ci, Czytelniku, moje zajęcia z gotowania dań z użyciem larw mącznika. Dla wielu z nas jedzenie owadów może wydawać się egzotyczne, nienaturalne, a nawet może nas obrzydzać, ale larwy mącznika są pożywne, ekologiczne i mogą stanowić doskonałą alternatywę dla tradycyjnych źródeł białka. W innych krajach istnieją już restauracje, które serwują jedzenie z owadami. Taki pokarm jest dla nich na porządku dziennym. W Polsce dopiero zaczynamy odkrywać tę stronę kuchni.
Profesor Stanisław Czachorowski zabrał osoby chętne do kawiarni „Moja”, gdzie pod przewodnictwem szefa kuchni oraz profesora przygotowaliśmy ciasteczka owsiane, pizzę oraz sałatkę. Każda z tych potraw zawierała oczywiście larwy mącznika. Na początku zaczęliśmy od zrobienia potraw tak, jak zazwyczaj je robimy, czyli zrobiliśmy masę na ciasteczka, pokroiliśmy warzywa na sałatkę, które ułożyliśmy na talerzu oraz dodaliśmy dodatki do pizzy.
Następnie był ten najważniejszy moment w kuchni – szef kuchni wyciągnął z zamrażarki larwy. Pewnie wyobrażasz sobie, Czytelniku, wijące się robaki takie, jak można zobaczyć na filmach z ulic Tajlandii. Nie jest to takie straszne, jakby mogło się wydawać. Mącznik był nieżywy, nie dawał żadnych oznak życia. Pan Tomasz wrzucił część larw do masy ciasteczek, które trzeba było ręką wymieszać w jednolitą masę. To było największe przełamanie bariery w naszej głowie, żeby móc dotknąć takiej ilości larw. Mój zespół zajmował się robieniem ciasteczek, więc któraś z nas musiała to zrobić. Podjęłam szybką decyzję i po prostu włożyłam tam ręce z zamkniętymi oczami. Pierwsze uczucie? Zimne nitki – tak bym opisała to, co czułam pod dłońmi. Po paru sekundach już tego nie czułam i wszystko szło gładko.
Odważyłam się dotknąć mącznika, więc myślałam, że jedzenie będzie łatwiejsze niż w przypadku osób, które nie dotykały tych robaczków. Jednak kiedy szef kuchni usmażył larwy na patelni z czosnkiem, oblał mnie zimny pot. Moja koleżanka jako pierwsza spróbowała i powiedziała, że jest to smaczne. W smaku porównała to do krewetek, więc też wzięłam odrobinę i miała rację. To nie było takie złe, na jakie wyglądało. Udało mi się dotknąć larw oraz zjeść je podsmażone, więc jedzenie gotowych dań nie było dla mnie już takim kamieniem milowym, bo wiedziałam, czego mogę się spodziewać.
Większość dorosłych ludzi ma już zakorzenione, że jak jedzenie ma robaki, to należy je wyrzucić, ale co gdyby najmłodszych edukować w tym, że to nie zawsze tak działa? Pomyślisz sobie, Czytelniku, ale po co nakłaniać małe dzieci do jedzenia robaków? A po to, że:
larwy są dobrym źródłem białka, tłuszczów oraz witamin i minerałów, co powoduje, że są dobrym zamiennikiem mięsa,
do hodowli larw zużywa się znacznie mniej wody, ziemi i paszy w porównaniu do hodowli zwierząt,
produkcja larw emituje mniej gazów cieplarnianych niż hodowla bydła,
hodowla larw jest tańsza niż hodowla bydła,
larwy mogą być przygotowane na wiele różnych sposobów, np. smażone, pieczone, zmielone na mąkę,
owady są bardziej odporne na zmiany klimatyczne niż zwierzęta,
larwy szybko się rozmnażają i szybko rosną, co pozwala na szybkie zwiększenie produkcji,
larwy mogą być hodowane na odpadach organicznych, co zmniejsza liczbę odpadów.
Owady stanowią przyszłość kulinarną naszej planety, przez ilość plusów i to nie tylko w kuchni, bo w innych dziedzinach również znajdzie się dla nich zastosowanie. Dlatego warto prowadzić edukację u najmłodszych dzieci o wartości larw, żeby nie istniał u nich taki opór przed zjedzeniem ich jak u osób dorosłych. Kto wie, może to robaczki wydłużą życie naszej Planety? 😉
Do następnego!
Werka
Komentarze
Prześlij komentarz